![]() |
|
Janina Niemczynowicz — Pamiętnik 1916-1919
|
||««pierwsza |«poprzednia - 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 - następna»| ostatnia»»||
58 z 73 | [25 października 1918] ... ale cóż robić? trzeba się zdać na przeznaczenie. Teraz opiszę znowu trochę dalej przerwane opowiadanie z przeszłego roku. Otóż w parę dni po przeniesienie się pana Szmitta do Uchwiszcza przyszedł "befrehl", że sztafel sztab musi się wynosić do Połocka, a z tamtąd gdzieś dalej, nie wiadomo gdzie, było przewidywane że do Archangielska przeciwko Anglikom, którzy z tamtej strony na Rosję napadali, a Niemcy wtenczas zawarli pokój z bolszewikami. Pan Szmitt musiał wyjechać dzień przedtem i wynaleźć po drodze do Połocka miejsce na nocleg dla całego sztafelsztabu. Wszyscy "nasi" Niemcy byli bardzo smutni, no ale jeszcze wieczorem w wigilię wyjazdu bawiliśmy się, jak zwykle, w gry towarzyskie, tańczyliśmy, pan Szmitt grał i śpiewał, jednem słowem było bardzo sympatycznie. Bawiliśmy się w jakąś grę, że trzeba było fanty rozegrywać no i panu Szmittowi wypadło, że on musi siedzieć z zawiązanymi oczami, a wszyscy podchodzą z tyłu i dotykają się mu do głowy, a on mówi cokolwiek o tej osobie, no i akurat jak ja się dotknęłam, to on powiedział: "Niech mnie pocałuje". Mnie się zrobiło od razu bardzo nieprzyjemnie, ale wszystko było cicho, podchodziła reszta towarzystwa i dotykała mu się do głowy. Jak już wszyscy się dotknęli, nastąpiło wyjaśnianie, co komu się należy, i jak tylko ... | ![]() Powiększ... |
||««pierwsza |«poprzednia - 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 - następna»| ostatnia»»||