LO nr 43, Warszawa, Gładka 16
Janina Niemczynowicz    —    Pamiętnik 1916-1919

Do strony głównej SP i LO 43, Warszawa, ul. Gładka 16

||««pierwsza   |«poprzednia  -  57  58  59  60  61  62  63  64  65  66  67  -  następna»|   ostatnia»»||

62 z 73

[31 października 1918]

Było to zwykłe spędzanie dnia, lecz czasami bywały wariacje, np. jak jeździliśmy konno; a jeździliśmy sporo razy, czasem we czworo, lub we troje, jeździł rittmeister1, hauptmann2 Szpangenberg, leutenant3 Kamerick no i zawsze pan Albert. Marszrutę zawsze ja wybierałam. Ogromnie były przyjemne te konne przejażdżki! Dwa razy byliśmy też z panem Albertem w Czerepowszczyźnie u pp. Malinowskich - pierwszy raz pojechaliśmy konno, ale nie spodziewaliśmy się nawet, że tam będzie tak sympatycznie i pan Albert powiedział w domu, że na kolację wróci, więc musieliśmy się do tego zastosować i gdy było najprzyjemniej i najweselej musieliśmy wyjeżdżać. Pan Albert tam grał i śpiewał, i rozmawiał po polsku - to wszystko przyczyniło się do tego, że bardzo wszystkim się podobał; bardzo nas zapraszali, żeby znowu kiedy przyjechać; Nas to długo prosić nie trzeba było, gdyż i nam się tam bardzo podobało, ale tylko mieliśmy biedę z tym, że potem już koni nie było. Rittmeister rozdzielił konie tak, że każden z oficerów mógł postanawiać tylko o swoim koniu, więc i pan Albert do rozporządzenia miał tylko swego konia, a dla mnie nie było - trzeba by prosić rittmeistra - a tego nie chcieliśmy. Nie mogliśmy też im powiedzieć, że jedziemy tak sobie na spacer, gdyż rittmeister był strasznym służbistą i mógł powiedzieć, że nie ma czasu na wizytki, albo też mógłby i on zechcieć jechać razem, a my tego nie chcieliśmy, a więc pan Albert wymyślił tak, że on jako zajmujący się gospodarstwem, dowiedział się, że są tam gruszki do sprzedania, więc jedzie kupować, no i ponieważ ja znam ten dom, więc prosi mnie, żebym razem pojechała.

I w taki sposób wszystko złożyło się bardzo pięknie. Kazał założyć parę koni do powozu i pojechaliśmy "po gruszki". Zapowiedział tylko, że na kolację nie wrócimy. Było tam bardzo przyjemnie i wesoło. Nasłuchaliśmy się cudnej muzyki, była pani Leśniewska, uczennica Rubinszteina. Prześlicznie gra na fortepianie! Sonaty Beethovena dotychczas nie mogę zapomnieć, ciągle dźwięczy mi ona w uszach. Pan Albert też grał i śpiewał bardzo ładnie. Potem tańczyliśmy trochę (były obydwie Szablińskie) i bawiliśmy się w gry towarzyskie. Wieczór był bardzo ciemny i nie mogliśmy zaraz po kolacji wyjechać, a trzeba było czekać księżyca, no i jak o 10 g. wszedł - pojechaliśmy. Nazad powoziłam ja, gdyż pan Albert nie bardzo dobrze widzi w nocy. Tak cudnie świat wyglądał! Las oblany światłem księżycowem jak zaczarowanym się zdawał, pola i łąki kąpały się w tem świetle. Jak wjeżdżaliśmy do lasu, żałowaliśmy, że nie będziemy widzieć w cieniu drzew księżyca, tak spokojnie i z pewnością siebie patrzącego z przestrzeni, lecz w lesie okazało się, że było jeszcze piękniej - smugi światła księżycowego, przedzierając się przez konary drzew zdawały się być jakiemiś duchami leśnemi, jednem słowem tak było pięknie, że jechaliśmy cały czas stępa, by dłużej nacieszyć się tym widokiem i jak wyjeżdżaliśmy z lasu, ogromnie żałowaliśmy, że już się skończył. Całą drogę zachwycaliśmy się cudną przyrodą i rozmawialiśmy bardzo poważnie o religii i muzyce. Jak przyjechaliśmy do domu, to całe towarzystwo siedziało jeszcze przed kominkiem; wszyscy zaczęli prosić pana Alberta, by pograł cokolwiek - jak tylko zaczął grać tego swego zwyczajnego walca, zaczęliśmy tańczyć, gdyż był jeszcze jeden oficer z Sofiówki; potem Matula grała, a my z panem Albertem tańczyliśmy, a także zagrała pani Rożnowska oberka i choć byliśmy już oboje bardzo zmęczeni, jednak tańczyliśmy jeszcze z wielkim zapałem, ani nie przeczuwaliśmy, że był to już ostatni nasz taniec razem, gdyż w parę dni potem wyjechali "nasi Niemcy", lecz o tem opiszę jeszcze dokładnie, po kolei. Pan Albert ciągle potem tego wieczora mówił, że ogromnie żałuje, iż już wróciliśmy do domu; chętnie by tak ...

_____________________

1 Rittmeister - niem. daw. kapitan kawalerii.
2 Hauptmann - niem. kapitan.
3 Leutenant - niem. porucznik.


Powiększ...

||««pierwsza   |«poprzednia  -  57  58  59  60  61  62  63  64  65  66  67  -  następna»|   ostatnia»»||