![]() |
|
Janina Niemczynowicz — Pamiętnik 1916-1919
|
||««pierwsza |«poprzednia - 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 - następna»| ostatnia»»||
52 z 73 | [29 maja 1918] ... za miasto do lasu, tam obóz rozłożyliśmy, była msza polowa, gdyż była to niedziela, uroczyście odśpiewaliśmy "Rotę" i "Boże coś Polskę", potem były gry skautowe w tropienie i podchodzenie, musztra, śpiewy, a potem na ostatku wieczorem przed odejściem do domu składaliśmy wszyscy, którzy mieli dostateczne kwalifikacje, uroczyście przyrzeczenie skautowe. Tej wycieczki to chyba nigdy w życiu nie zapomnę i nie żałowałam, że zostałam dla niej parę dni. Zaraz nazajutrz rozjechałyśmy się z Lalą do domów. [dalej pisane czarnym atramentem] 23 października 1918, Warszawa Spełniły się moje marzenia. Już od 4 dni przyjechałam do Warszawy "po wiedzę". Lecz o ironio! Nie mogę uczyć się, a tylko wałęsam się po ulicach nie wiedząc, co ze sobą robić. Przyjechałam zo późno; do politechniki już nie przyjmują. Poradzono mi, żeby pójść i porozmawiać z rektorem, przedstawić mu obrazowo, że wcześniej nie mogłam w żaden sposób przyjechać; może to poskutkuje, a więc na drugi dzień po przyjeździe poszłam do kancelarji politechniki, lecz powiedziano mi tylko, że rektor przyjmuje we środy i piątki od 12 do 1, a to był poniedziałek; nareszcie dziś tj. we środę idę do niego i znajduję na drzwiach karteczkę, że rektor nikogo w sprawie przyjęcia na politechn[ikę] już nie przyjmuje, a więc ja myślę sobie, że poradzę się przynajmniej jego, jak by się ... | ![]() Powiększ... |
||««pierwsza |«poprzednia - 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 - następna»| ostatnia»»||