LO nr 43, Warszawa, Gładka 16
Janina Niemczynowicz    —    Pamiętnik 1916-1919

Do strony głównej SP i LO 43, Warszawa, ul. Gładka 16

||««pierwsza   |«poprzednia  -  63  64  65  66  67  68  69  70  71  72  73  -  następna»|   ostatnia»»||

70 z 73

[24 sierpnia 1919]

... i nie pojechaliśmy. Pewno już więcej nigdy nic nie będzie, bo w ten czwartek ja wyjeżdżam na urlop na 2 tygodnie, a potem jedzie Nowakiewicz też na 2 tygodnie, a potem będzie już późna jesień i tak całe lato zeszło bez żadnych wycieczek i letnich przyjemności. Och, jak mi już to biuro obrzydło, to coś okropnego! 7 godzin wysiedzieć bez ruchu i do czwartej być bez jedzenia to jest dość trudno! Często przesiaduję z jeszcze dłużej, bo roboty moc i przychodzę do domu o jakiej 5 - 6 wygłodniała jak wilk. Zjem obiad i niedługo robi się ciemno, nie można ani poczytać, ani pograć, bo po takim wysiedzeniu się nie chcę siedzieć jeszcze w domu, a chcę gdzieś wyładować energię i albo idę do ogródka cokolwiek robić, albo lecę na spacer, ale na spacer samej nudno! We czwarek, jak wspomniałam, jadę na urlop. Dostanę kartę służbową i darmowy bilet. Jak to świetnie! Więc korzystam i chcę pojechać do Sosnowca do wujka Adolfa, a z tamtąd może z wujkiem do Zakopanego przez Kraków. Jaka to będzie przyjemna podróż - tylko kto wie, czy to się wszystko uda, może się jeszcze cóś nieprzewidzianego stać i po wszystkiem, bo to przecie takie moje szczęście, nic mi się nie szykuje, nic nie udaje i nie idzie tak, jak bym chciała, więc i tu obawiam się, że może jeszcze się raz okaże (...) lub co nie uda.

15 września [1919]

Wróciłam już z urlopu! Bardzo było przyjemnie i sympatycznie. Jechałam dosyć wygodnie, wszędzie miałam miejsce siedzące. W tamtą stronę tak dziwnie się stało, że odrazu w Wilnie wsiadł jakiś oficer razem ze mną, który jechał też do Sosnowca na urlop; więc już on mi wszystkio pomagał i rzeczy nosił i miejsce robił. Jednem słowem, że było bardzo dobrze. W nie pełne 24 godziny byłam już w Sosnowcu. Jechaliśmy bardzo prędko, nigdzie nie zatrzymując się dłużej nad 20 minut, nawet w Warszawie, gdzie trzeba było się przesiadać był już pociąg gotów i zaraz odszedł. Tak mi przyjemnie było, bo dobę jechałam i wszędzie Polska i Polska! U wujostwa bardzo było miło i serdecznie. Poznałam całą rodzinę Kraupów, ze wszystkiemi dziewczynkami jestem już na "ty". Mila wychodzi niedługo za mąż na p. Kabaucha - francuskiego oficera, który jest instruktorem w armii Hallera. Stoją oni właśnie w Sosnowcu; Na jakimś balu się poznali, no i potem on zaczął u nich bywać i pokochali się; ona bardzo słabo mówi po francusku, jeszcze daleko gorzej niż ja, a on też zaczął się uczyć po polsku, lecz nie bardzo dobrze idzie nauka - co za porównanie z panem Albertem. Codziennie mają lekcje wspólne, raz polską, raz francuską - tak mi się miło zrobiło, jak usłyszałam taką lekcję - tak mi się znów przypomniały nasze lekcje z panem Albertem.


Powiększ...

||««pierwsza   |«poprzednia  -  63  64  65  66  67  68  69  70  71  72  73  -  następna»|   ostatnia»»||