LO nr 43, Warszawa, Gładka 16
Szkoła Podstawowa i Liceum Ogólnokształcące nr 43 im. Andrzeja Struga, Warszawa, ul. Gładka 16

Prof. Stanisław Szadkowski

Przezwisko: szkol. "Stasio". W harcerstwie nazywany "Bystrym Wilkiem".

Ur. 1933. Zmarł pod koniec lat 90. w Warszawie. W asyście licznych uczniów i harcerzy, a także bliskiego kuzyna Wojciecha Jaruzelskiego, został pochowany na Cmentarzu Północnym w Warszawie (Wólka Węglowa) w kwaterze S, kwadracie VI4, rzędzie 7, grób 21 (Nr S-VI4-7-21). Najłatwiej trafić, wchodząc wejściem południowym i kierując się ukośną aleją w kierunku jedynego w oddali rozłożystego dębu. Grób (ziemny, zaprojektowany przez Jerzego Nowakowskiego "Baryłę") znajduje się bezpośrednio przy alejce - jest otoczony granitowymi kęsami. Na granitowej tablicy wspartej na głazie można przeczytać inskrypcję:

Wzleciałeś iskrą ponad płomień,
W który uczyłeś nas patrzeć.
Iskrą związałeś krąg naszych dłoni.
Nierozerwalnie. Na zawsze
.

Był - bez cienia przesady - znakomitym nauczycielem fizyki i astronomii. Harcmistrz, opiekun i przyjaciel drużyn harcerskich w szkole i też ogólniej - na Okęciu i Ochocie. Postać niezwykła, barwna.

Nabyte u niego wychowanie z zakresu fizyki wystarczało do zdawania egzaminów wstępnych na uczelnie techniczne i medyczne, a później bezwysiłkowego zaliczania zajęć z tego przedmiotu. Uczył logicznego myślenia, co przydało się nawet tym, którzy fizyki nie lubili albo się jej bali.

Do dziś dla wielu uczniów, zwłaszcza harcerzy, niezapomniany autorytet. Zawsze skupiał wokół siebie grupkę wielbicieli i wielbicielek zapatrzonych w bezinteresownego mistrza. Liczyli się z jego zdaniem, wzorowali się na nim, choć dostrzegali i wady. Wsłuchiwano się w jego opinie i rady, niejeden wybrał drogę życiową pod jego wpływem i nie żałował. Nie lubił osób - jak je nazywał - "nieautentycznych", grających jakąś cudzą rolę, i wykluczał je ze swojego otoczenia. Niektórzy nie mogą mu tego zapomnieć, ale jak mówił, coś za coś - albo jesteś prawdziwy i jesteśmy grupą przyjaciół, albo graj w swoim teatrzyku to, co potrafisz, tylko już beze mnie.

Przez pewien czas mąż Hanny z d. Wilczak, absolwentki LO nr 43, lekarza psychiatry. Brat cioteczny Wojciecha Jaruzelskiego. Znany był z tego, że używał strojów harcerskich nieznacznie przerabianych z mundurów generalskich podarowanych mu przez kuzyna. Mimo koneksji nie zrobił kariery politycznej ani nie osiągnął dobrobytu materialnego. Po rezygnacji z pracy nauczycielskiej został urzędnikiem w ministerstwie edukacji. Skromny, nie wynosił się, zadowalał się tylko najpotrzebniejszym wyposażeniem mieszkania, w pewnych okresach życia nawet na pograniczu abnegacji.

W młodości na wyprawy jeździł motocyklem marki Jawa, zwykle z osobą towarzyszącą. Każdy chciał choć raz w życiu zabrać się z nim na jazdę, ale niewielu dostąpiło tego zaszczytu. Najczęściej udawało się to Andrzejowi Polimirskiemu lub Januszowi Strużynie (nb. uczniom LO 43, instruktorom harcerskim). Jako wizytator z ramienia Związku Harcerstwa Polskiego na swojej jawie objeżdżał zgrupowania, obozy letnie, biwaki, rajdy.

Prof. Stanisław Szadkowski wraz z Januszem Strużyną wydał książki: "Obóz harcerski i jego urządzenia" (Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1976) i "Urządzenia zuchowe" (Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1978).

O prof. Stanisławie Szadkowskim jest też wzmianka w artykule poświęconym prof. Janinie Niemczynowicz, tutaj.

(opr. PMN)

Jedno ze szkolnych wspomnień o Stanisławie Szadkowskim

Pewnego dnia w październiku 1963 r. gruchnęła wieść, że z fizyki będzie kartkówka na temat prawa Strogonowa. Nikt nie miał pojęcia, co to takiego, w podręcznikach nie było żadnej wzmianki (na Internet można byłoby liczyć dopiero po 35 latach), więc początkowo mało kto wierzył w istnienie takiego prawa, jednak po owej wieści gruchnęła druga, już bardzo głośna - że jednak istnieje jego specjalistyczny opis, są definicje, wzory. Okazało się, że jest to Bardzo - jak głosiła fama - Ważne Prawo Fizyczne. A nawet Kosmiczne, jak te jaja Bułhakowa*.

Profesor Szadkowski nie odpowiadał na pytania konkretnie, co najwyżej radził zajrzeć do biblioteki, namawiał do samodzielnego myślenia i odrzucania stereotypów. W budzie więc wrzało. Zrobiło się duszno. Od czasu do czasu tylko pojawiał się jakiś ekspert ze starszej klasy, który instruował, jak i gdzie można się zaopatrzyć w "dane naukowe". Wiadomości były sprzeczne, ale i tak wkrótce wszyscy byli wyposażeni w ściągawki, które podrzucali a to Janek Chudoń, a to Janusz Strużyna, a to ktoś jeszcze. Wzory, opisy, definicje, rysunki poglądowe. Nikt tych materiałów nie konfrontował, bo nie było z czym, toteż i nikt nie zauważył, że ściągi zawierały dziwaczne treści, wręcz kretyńskie. Sam Einstein by lepszych zawijasów fizycznych nie wymyślił.

No i klasówka się odbyła, i to w trzech klasach z rzędu. Niemal same dwóje, chyba że ktoś odważnie albo przeciwnie - w akcie rozpaczliwej nieudolności - napisał: "nie znam takiego prawa". I za ten idiotyzm była piątka! Co gorsza, prof. Szadkowski wszystkie stopnie wpisał do dziennika. "Za głupotę się płaci" - powiedział, gdy rozległy się protesty. Oddał nam kartki, abyśmy mieli namacalny dowód braku mózgu w głowie.

Po paru latach dowiedziałem się od Wojtka Jannasza, że Szadkowski wymyślił tę hecę na jednym z licznych posiedzeń w kamienicy tuż przy pl. Narutowicza, to znaczy przy ul. Grójeckiej 33 lub 35, gdzie wtedy mieszkał, a gdzie i ja bywałem (tylko że nie tym razem). W bałamutnej naradzie brali udział: Janusz Strużyna, Andrzej Polimirski, Janek Chudoń, Wojtek Jannasz i jeszcze może ze dwóch innych naszych dowcipnych kolegów. Chyba wisieli tam na lampie, bo mieszkanie było maleńkie, a dymem papierosowym można było się udusić - wspominał Wojtek. Nie przypuszczali, że Stasio wprowadzi to w czyn. A kiedy jednak wprowadził, przystąpili do natychmiastowego stworzenia prawa Strogonowa. "Tak powstaje nauka" - dodał Wojtek - "w większości przypadków".

Warto wspomnieć, że popularny strogonow, właściwie boef a la Strogonoff, od zawsze był w gronie harcerskim przedmiotem kpin, przykładem potrawy, którą można zrobić z byle czego i na poczekaniu. "Strogonow ze sztywnej skarpety" był symbolem złego żywienia. Występował w menu barów całego PRL-u jako najtańsza zakąska (obok ostrygi po polsku, czyli żółtka w sosie maggi). Od fasolki po bretońsku różnił się tylko mniej guzkowatym wyglądem, jego składniki były kanciaste. Strogonow idealnie nadawał się jako sens słynnej kartkówki.

Pomysłodawcy umieli trzymać gębę na kłódkę, to fakt, żaden nie pisnął ani słowa aż do matury.

Ja sam wyszedłem na durnia, bo nauczyłem się ściągi na pamięć, a że byłem dobry z fizyki, chciałem i tym razem wypaść jak najlepiej. Skończyło się na gigantycznej czkawce. Zgubiła mnie przesadna ambicja. W naszej klasie (dziesiąta "c", 1963), prócz Chudonia i Jannasza, nie dali się nabrać Jacek Migasiński, Stasia Dobrzyńska i Grzesiek Lewandowski.

Trzeba przyznać, że nauczka była dotkliwa, ale świetna. Taki był Stasio. Metody miał niekowencjonalne, lecz skuteczne. Kiedy zamierzał wywołać kogoś do tablicy, stosował rzekome losowanie. To był taki dowcip. Dla niektórych groza. Kiwał ołówkiem nad listą w dzienniku, powtarzał, że robi "kiwu-kiwu", i wskazywał dokładnie tę osobę, którą chciał zapytać. Wszyscy, zwłaszcza dziewczęta, bali się i tej metody, i tego odpytywania, bo Stasio zadania wyznaczał przeważnie na myślenie, a to jak wiadomo wielu sprawiało dużą trudność, choćby z powodu panicznego strachu. Czasem nawet podpowiadał wzory i ich zastosowanie, była to jednak zmyłka. Chodziło mu o rozumowanie. Wzorów zawsze można się nauczyć na pamięć, a i tak ich funkcji nie pojmować. Podstawą nauki nie jest encyklopedia. Są nią zasady myślenia, logika, łączenie i rozdzielanie faktów, wyciąganie wniosków z obserwacji. Pytał: "Co się dzieje z twoją śliną, kiedy plujesz przez okno wagonu w kierunku jazdy pociągu?" albo "Dlaczego w butach z kolcami nie można się ślizgać po lodzie, a bez kolców po betonie?", lub "W jaki sposób stół podskakuje, kiedy się wali weń młotem?".

Dawał też zadania roczne na piątkę. Każdy tak zwany co-najmniej-czwórkowicz wybierał sobie jakieś proste urządzenie do wykonania w domu. Pamiętam, że raz zrobiłem grzałkę elektryczną w kształcie litery "U", kiedy indziej wirujący błyskawiczny skrobak do szyb, a przed maturą radio na diodę germanową, czyli obwód rezonansowy. Działało, odbierało program pierwszy Polskiego Radia na falach długich przez słuchawki i bez zasilania. Tylko że antena musiała mieć dziesięć metrów i należało podłączyć uziemienie. Być może to te druty, jako niewygodne w użyciu, zadecydowały o niekorzystnej ocenie końcowej, ale dzięki tak zdobytej wiedzy po paru latach budowałem tranzystorowe miniodbiorniki - superheterodyny do słuchania Radia Wolna Europa na fali 31 m. Korzystało z nich wielu ludzi.

Szkoda, że Stasio nie docenił mojego radia na diodę. Znaleźli się lepsi. Ktoś zrobił maszynkę do golenia z dziurkowaną blaszką tnącą. To było w tamtych czasach istotnie coś atrakcyjnego (naśladownictwo golarki Remington nowego typu), ale ja bym na taki wynalazek nie wpadł, bo jeszcze się wtedy nie goliłem, ojciec zaś używał żyletek. Na maturze dostałem tylko czwórkę. Ocena była niesprawiedliwa, bardzo mnie to bolało**, tylko że nie przypominam sobie, abym przez następnych kilkadziesiąt lat dał się zrobić na szaro jakiemukolwiek oszustowi naukowemu.

Piotr Müldner-Nieckowski

___________
* Michaił Bułhakow, Fatalne jaja, powieść, 1925 (pol. 1929).
** Dwa lata później Stasio nagle powiedział mojej młodszej siostrze, Małgosi, również maturzystce LO 43, że oceniając mnie, popełnił błąd, i zdaje się dał jej niezasłużenie czwórkę (zamiast trójki). Chyba wiedział, że ten stopień nie ma znaczenia, bo Gosia wybierała się na anglistykę. To go jednak ratowało w mojej pamięci. Nie, nie. Żartuję, choć mimo wszystko zrobiło mi się lżej. Pamiętał. Cały Szadkowski.




Ten biogram nadal wymaga skompletowania.

Jeśli możesz, pomóż nam go opracować.

Potrzebne są:

  1. dane personalne,
  2. zdjęcia,
  3. informacje o życiu, działalności, osiągnięciach,
  4. informacje o pracy w naszej szkole,
  5. wspomnienia i angedoty związane z tą Osobą,
  6. ewentualne sprostowania istniejącego biogramu.

Każdy szczegół się liczy!

Wróć do strony głównej i skorzystaj z naszej poczty.